Uniewinnienie-300DPI-337x535Debiutancką powieść Dmitrija Bykowa – jednego z czołowych rosyjskich opozycjonistów ery Putina – wydano w Polsce po 15 latach od jej premiery. Co więcej, po tytuł sięgnęło wydawnictwo kojarzone głównie z fandomem fantastyki oraz literaturą popularną, a autor zrzekł się nawet honorarium… Sprawa jest dziwna o tyle, że „Uniewinnienie” to książka, którą łatwo osadzić w naszym rodzimym horyzoncie kulturowym, gdzie problematyka sowieckich łagrów i wywózek uruchamia automatycznie litanię nazwisk. A jej wartością dodaną jest możliwość zmiany punktu widzenia i spojrzenie na rosyjską postimperialną rzeczywistość z perspektywy jej kalającego własne gniazdo dziedzica.

Bykow w „Uniwiennieniu”, podobnie jak Lebiediew w „Granicy zapomnienia”, rozprawia się z rosyjskimi rojeniami o roli supermocarstwa, które nie chce pamiętać, że w jego duchową konstytucję wpisany jest całkowity bezsens terroru. Główny bohater powieści, historyk Rogow (gra z nazwiskiem autora nieprzypadkowa) trafia na trop tajnego sowieckiego obozu Czyste, do którego w latach 30. mieli być wywożeni wszyscy ci, którzy nie dali się złamać stalinowskim represjom. Łagrownicy mieli przedzierzgnąć się w nietzscheańskich nadludzi albo raczej komiksowych superbohaterów, którzy – mówiąc w skrócie – uratują świat. Rogow – zafascynowany tą ludową legendą z przełomu lat 30. i 40. – rusza w poszukiwania jej śladów, ale ostatecznie znajduje tylko… inwalidzkie kolonie sekciarzy albo groźne bagna.

W Rosji zarzucano Bykowowi, że trywializuje historię stalinowskich represji i obraża ich ofiary, nie chcąc jednocześnie zauważyć, że pisarz koncentruje się na wyszydzeniu podszytej amnezją mocarstwowej narracji, która oderwała się od rzeczywistości i… pamięci właśnie. Moim zdaniem ta bardzo Bułhakowowska w klimacie powieść zasługuje na uwagę, nawet jeśli bywa literacko niedoskonała – momentami eseistycznie rozlazła i wdająca się w dość drobiazgowy, nie do końca czytelny dla nierosyjskiego czytelnika romans z rodzimą literaturą. Choć tego ostatniego akurat nie traktowałbym jako zarzutu.

Bykow jest pisarzem niezwykle błyskotliwym. Jako wykształcony literaturoznawca, autor biografii takich postaci, jak Pasternak, Gorki czy Okudżawa, z dużą swobodą nawiązuje do rosyjskiej literatury, świetnie wpisując się w jej długie trwanie. Sam uprawia zresztą to, co jest rosyjskim towarem eksportowym, tj. powieść idei, która nie obawia się wielkich tematów i towarzyszących im moralnych dylematów. W obrębie tej tradycji Bykow wypracował styl, który – jak wcześniej wspomniałem – może się kojarzyć z pisarstwem Bułhakowa. Mam na myśli satyryczno-groteskowy temperament przejawiający się w zakrzywianiu rzeczywistości, która wyraźniej odsłania wówczas wszystkie swoje absurdy.

Wśród bohaterów „Uniwiennienia” pojawiają się wielkie postaci rosyjskiej kultury, jak Izaak Babel czy Ilja Erenburg. Historyk Rogow, wiedziony obsesją rozszyfrowania przeszłości, wyobraża sobie losy ocalonych łagierników, którzy w czasie wojny ojczyźnianej stali się superbohaterami stalinowskiego „dream teamu” i po jej zakończeniu, konkretnie w 1948 roku, próbują wrócić do dawnych egzystencji. Ich losy przedstawia w kilku rozdziałach zatytułowanych jako „Rekonstrukcje”. W zakończeniu powieści Bykow nie pozostawia złudzeń, że wszystkie te opowieści były tylko wyssaną z palca legendą – tyleż pożywną literacko, co niebezpiecznie ideowo zaczadzoną. Przecież historia o super Rosjanach, których niezwykłe charaktery wykuwano w stalinowskim obozie to pożywka dla krótkowzrocznego nacjonalizmu, niejasnej dumy, kompleksu imperium – z tym właśnie zmaga się pośrednio w „Uniewinnieniu” Dmitrij Bykow, pisarz odważny i intelektualnie prowokacyjny.

Dużo w „Uniewinnieniu” arcyciekawych passusów. Wśród nich zwłaszcza te o absurdach prawa, które okazuje się performatywnym instrumentem władzy (pisze się samo w odniesieniu do kontekstu, sytuacji i potrzeb) albo o istocie bezsensowności cierpienia jako jedynej cesze odróżniającej człowieka od zwierzęcia. Ta metafizyka bólu jest jakby rodem wycięta z prozy rosyjskich klasyków – Bykow ją przypomina i ustawia w nowych, historycznych dekoracjach.

Zauważam też pewne podobieństwa między „Uniewinnieniem” a „Granicą zapomnienia” Siergieja Lebiediewa. U obu pisarzy Rosja to kraj niepamięci, wielkiego wyparcia i rozmytej dziejowej odpowiedzialności. Tam gdzie Lebiediew snuje swoją poetycką, gęstą jak ciągnący się karmel opowieść o poszukiwaniu prawdy przeszłości, Bykow proponuje groteskę i dialog z rosyjską tradycją. Co ciekawe, „Uniewinnienie” to też proza, która lubi opis – widzę w tym akurat jej słabość. Miałem wrażenie, że narrator Bykowa chętniej charakteryzował bohaterów, opatrując ich wieloma epitetami niż pokazując postaci w działaniu. Cierpiało na tym odrobinę tempo prozy Rosjanina.

Tak czy owak nieźle powieści Lebiediewa i Bykowa przeczytać razem, bo jest w nich dużo pożywnego materiału do przemyśleń nad współczesną Rosją.

7+/10

Dmitrij Bykow, „Uniewinnienie”, tłum. Ewa Rojewska-Olejarczuk, Czwarta Strona 2015